próbuję ubrać obdartych
w moją godność
rozrywam na miliony
gubię pióra
pytam o istnienie kamienia
który zadrasnąłby wiarę
jestem naga w mroku
zdradza mnie jasne światło
nie ma ratunku
dla nieskalanych umysłów
byłam zbyt ulotna
na początku
umknęłam selekcji
wstydzę się frunąć wysoko
nad morzem klatek
lecz jeśli się zniżę
padnie strzał
http://najpiekniejszarzeczswiata.blogspot.com/2014/12/polowanie-na-dzikie-kaczki.html
Blog z poezją. Można zapożyczać, o ile tylko podpiszecie wiersze moim imieniem i nazwiskami. Magdalena Świerczek-Gryboś
wtorek, 30 grudnia 2014
środa, 17 grudnia 2014
G
Musiałam. Jakoś wzięłam to, co się stało, mocno do siebie. Chyba chodzi o to, że instancja rozumu znowu przegrała. I to u poetki, którą lubiłam czytać.
poznałam je ciepłe
nikt nie wiedział jak umierają ptaki
póki Jesienin
nikt nie wiedział jak umierają wiersze
póki Maria
gdzie i w czym pochować
czy każde słowo z osobna
może jedna trumna na jeden wers
przeklętą wrażliwością Haśkę zdradziło
podłe serce
dlaczego nie mogła żyć bez
Marii jeszcze nie było, nauczyłaby
szczęście, martwy poeta nie zabiera ich ze sobą
są ciepłe nawet tysiąc lat później
poeta gości w piekle
ale nie honorowo
zło kocha poezję
mówi: opisz mnie pięknie
lecz nie płaci, nie zaprasza na obiad
wszystkie kostnice milczą
nigdy nie grzebano wierszy
poezja wiecznie żywa marszczy nos
trzymam je za oknem
ostatnia czułość w objęciach mrozu
a i tak już zbliżają się hieny
"33 Goniewicz"
* do interpretacji potrzeba:
Śmierć Jesienina Poświatowskiej
Uwaga Goniewicz
Poświatowska była chora na serce. W listach ze szpitali nazywała je podłym.
Maria uważa, że jest przeklęta wrażliwością.
poznałam je ciepłe
nikt nie wiedział jak umierają ptaki
póki Jesienin
nikt nie wiedział jak umierają wiersze
póki Maria
gdzie i w czym pochować
czy każde słowo z osobna
może jedna trumna na jeden wers
przeklętą wrażliwością Haśkę zdradziło
podłe serce
dlaczego nie mogła żyć bez
Marii jeszcze nie było, nauczyłaby
szczęście, martwy poeta nie zabiera ich ze sobą
są ciepłe nawet tysiąc lat później
poeta gości w piekle
ale nie honorowo
zło kocha poezję
mówi: opisz mnie pięknie
lecz nie płaci, nie zaprasza na obiad
wszystkie kostnice milczą
nigdy nie grzebano wierszy
poezja wiecznie żywa marszczy nos
trzymam je za oknem
ostatnia czułość w objęciach mrozu
a i tak już zbliżają się hieny
"33 Goniewicz"
Śmierć Jesienina Poświatowskiej
Uwaga Goniewicz
Poświatowska była chora na serce. W listach ze szpitali nazywała je podłym.
Maria uważa, że jest przeklęta wrażliwością.
niedziela, 19 października 2014
łapacz snów
Kilka przykazań rano. Rzucić palenie. W milczeniu
znieść cudzą głupotę. Nie zamyślić się wchodząc na ulicę. Nie zniszczyć tego.
Nie zniszczyć jej. Nie myśleć o tym za dużo, a jeśli już nie sposób – przyjść
do niej chociaż na chwilę. I tworzyć. Nie niszczyć. Jak uciekać – nie na
zawsze. Nie na długo. Być jej snem, wierzyć, że nie zaśnie, jeśli zniknę. Nie
zasnąć, jeśli zniknie. Kilka przykazań rano, by dzień był dobrym snem.
sobota, 20 września 2014
sopel lodu
To z tęsknoty. Podobnie jak Marznę bez ciebie Peszkowej.
Jestem z lodu
lgnę do pieca
piec dla mnie zaśnie.
Zimne pudło
już nie będzie
tym czego pragnę.
Nie podchodzę więc
patrzę
na tańczący płomień.
Moje serce
długi sopel
chce się dostać w ogień.
Piec się złości
żar go jątrzy
iskrami mnie błaga.
Coraz dalej
się odsuwam
czułość mnie roztapia.
Jestem z lodu
lgnę do pieca
piec dla mnie zasnął.
Wzrok odwracam
znów to samo
wszystkie dla mnie gasną.
"FF"
Jestem z lodu
lgnę do pieca
piec dla mnie zaśnie.
Zimne pudło
już nie będzie
tym czego pragnę.
Nie podchodzę więc
patrzę
na tańczący płomień.
Moje serce
długi sopel
chce się dostać w ogień.
Piec się złości
żar go jątrzy
iskrami mnie błaga.
Coraz dalej
się odsuwam
czułość mnie roztapia.
Jestem z lodu
lgnę do pieca
piec dla mnie zasnął.
Wzrok odwracam
znów to samo
wszystkie dla mnie gasną.
"FF"
piątek, 5 września 2014
"o czym pisze się wiersze"
Kompletnie o nim zapomniałam, przypomniał mi wrześniowy numer PKP, publikując go.
nie piszę się wierszy o nim ani o niej
człowiek jak lustro nie wie nic o niczym
ubiera w słowa odbicia
zniekształcone rysami które dał sobie wydrapać
brudny póki ktoś go nie przetrze
rozbity ślepnie, musi kawałek po kawałku pozbywać się siebie
aż zostaje maleńki fragment
który kaleczy gdy ktoś weźmie go w ręce
nie pisze się wierszy o niczym prócz odbić
o sobie nie pisze się wcale póki
nie zobaczy się w kimś własnego odbicia
tylko dwa lustra naprzeciw siebie
widzą nieskończoność
nie piszę się wierszy o nim ani o niej
człowiek jak lustro nie wie nic o niczym
ubiera w słowa odbicia
zniekształcone rysami które dał sobie wydrapać
brudny póki ktoś go nie przetrze
rozbity ślepnie, musi kawałek po kawałku pozbywać się siebie
aż zostaje maleńki fragment
który kaleczy gdy ktoś weźmie go w ręce
nie pisze się wierszy o niczym prócz odbić
o sobie nie pisze się wcale póki
nie zobaczy się w kimś własnego odbicia
tylko dwa lustra naprzeciw siebie
widzą nieskończoność
piątek, 22 sierpnia 2014
tęsknota w wymiarze materialnym
Napisane na Woodstocku 2014.
Bas i alkohol płyną przez krew. Tańczą.
Ogłuszenie i uderzenia kleją się, zacieśniają
przestrzeń. Niewidzialni bokserzy
popędzający serca. Najprostsze z uniesień wybija
najwyżej.
W najsłodsze zmęczenie.
Próbować z cudzej skóry wyssać tlen. Chwile bez
dotyku odbierają powietrze.
Oddychać sobą i czuć się. Wewnątrz wypełnić się do
dreszczy.
Aż cierpnie nieznośnie pragnienie dnia. Rozszczepienie
zdaje się niemożliwością.
Nie kochać już żadnego innego ciepła.
Nie brnąć jak ćma w jakiekolwiek światło.
Zostać w ciemności i przylgnąć nawzajem.
Nacierać sobą, aż każdy nerw zapragnie symbiozy z
cudzym.
Zbudować tak pomost dla spotkania dusz. Spowodować
najpiękniejszą z degradacji.
Samowystarczalnych istot, które nieodwracalnie
w siebie wnikną.
piątek, 25 lipca 2014
wilcza tęsknota
Nieustannie próbuję opisać coś nie do opisania.
błagali mnie
bym przestał skamleć
podsuwali smakołyki
i w końcu uległem
karcili ją
za rozpaczliwe warczenie
wrzucali tabletki do wody
aż zobojętniała
usłyszeliśmy się
próbując skrycie
na pustkowiu
wyć w księżyc
"jak powstaje wataha"
błagali mnie
bym przestał skamleć
podsuwali smakołyki
i w końcu uległem
karcili ją
za rozpaczliwe warczenie
wrzucali tabletki do wody
aż zobojętniała
usłyszeliśmy się
próbując skrycie
na pustkowiu
wyć w księżyc
"jak powstaje wataha"
poniedziałek, 21 lipca 2014
"niebo nad Itaką"
Jest to najdłużej układany krótki tekst, jaki kiedykolwiek wymyśliłam. Piosenka ta była tworzona wers po wersie z zaskoczenia, miesiącami. Nota bene melodia przyszła mi na myśl przez podkład do Ani Słonia. Bit jest tam zjawiskowy. I najpierw zaczęłam nucić melodię, która kręciła się wokół niego, a potem, od czasu do czasu, dokładały się do niej słowa. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Ponadto myślałam o dwóch rodzajach powrotów. Powrocie do ludzi, których opuściłam, takiej drugiej, ogromnej rodziny, która mnie wychowała. Rodziny z wyboru. I ta piosenka spowodowała, że rzeczywiście, znalazłam w sobie odwagę, by wrócić. Drugi z powrotów dotyczyć miał odzyskania wiary w to, że otworzenie się na drugiego człowieka ma sens. Że otworzenie serca nie musi prowadzić do rozerwania drogocennych naczyń i potwornej rehabilitacji, coraz dłuższej i mniej skutecznej. Powiedziałam sobie: mogę wypuścić tę piosenkę z siebie tylko wtedy, gdy odzyskam tę wiarę.
Nie wróżyłam piosence uzewnętrznienia, ponieważ w nic już nie wierzę, od bogów po prawa fizyki. A jednak właśnie przeczytasz jej tekst. Nawet taki zagorzały wątpiący jak ja musiał ugiąć się przed wartością, jaką może stanowić drugi człowiek. Może, jeśli w nią wierzy, odnajduje ją i pielęgnuje. I spotykając takiego człowieka, odzyskuje się tę drugą, tak potrzebną wiarę. W siebie.
To jest moja droga
powrotna
dobrze znam ją
Błękit się otwiera
znam to niebo
z moich snów
Jestem tuż za rogiem
wyjdź na drogę
nasz pies jest już
Silnik powarkuje
pies mnie czuje
czy ty też wiesz już...?
To jest moja droga
powrotna
dobrze znam ją
Błękit się otwiera
znam to niebo
z moich snów
Jestem tuż za rogiem
wyjdź na drogę
nasz pies jest już
Nie mam nic dla ciebie
oprócz siebie
przyjmij mnie znów
Moja Itako
Itako
przyjmij mnie znów
Moja Itako
Itako
wyłoń się z mych snów
niedziela, 20 lipca 2014
nieuzasadniona melancholia lub powód jeszcze nieodkryty
Wielką podróż
zacząć
od smutku.
Położyć się
w lekkim deszczu
na ciepłej ziemi
pokryć kurzem
przestać być kałużą
ewoluować w brudne powietrze
pozwolić innym
zadeptać.
Roznieść wiatrowi.
Na podeszwie w sól morza
dać się unieść
do dna
nieuważnej pszczole
wlepić się
w miód.
Ani jednego
kroku
więcej.
"sekunda po"
zacząć
od smutku.
Położyć się
w lekkim deszczu
na ciepłej ziemi
pokryć kurzem
przestać być kałużą
ewoluować w brudne powietrze
pozwolić innym
zadeptać.
Roznieść wiatrowi.
Na podeszwie w sól morza
dać się unieść
do dna
nieuważnej pszczole
wlepić się
w miód.
Ani jednego
kroku
więcej.
"sekunda po"
sobota, 5 lipca 2014
"jak powstaje burza"
To jest zaraz PO. "Burzy". Nieważne.
nie rozpadaj się na
nie rozpadaj się na
złośliwy smutny deszcz wieczorny
tak jak ja
spokojnie niebem płyń
nie daj się rozwiać
trzymaj melancholię na wodzy
niech cię klei
w lepki stabilny kształt
jest taki ptak
co rano nurkuje przez moje serce
i samolot o dziewiętnastej pięć
wzdłuż kręgosłupa sunie mi
szybuję ku tobie
po śladach ich lotu
widują cię
jak drżysz samotnie na wietrze
wytrzymaj ja cię
oplotę ramionami
aż gromy
rozświetlą ziemię
odbierzemy spokój
cieniom
nim znikniemy jak cukier
w herbatach przemokniętych ludzi
niedziela, 29 czerwca 2014
bełkotanie cdn
serce mi charczy do kawy
flegmą
a ty mi tu
o pogodzie
"krótki wiersz z deszczowego poniedziałkowego poranka"
flegmą
a ty mi tu
o pogodzie
"krótki wiersz z deszczowego poniedziałkowego poranka"
wtorek, 24 czerwca 2014
ulotność
Ostatnio przejawiam nadproduktywność.
jestem twoim
papierosem
powoli rodzi się w tobie
moja choroba
dojrzewałam długo
w słońcu
byś mnie mógł przez moment
rozpalić
w ciemną noc
ssać
drażnić
czerwony punkt
gaś, to już parzy
otwórz okno
nie można mieć
dymu
"ulotność"
PS. dobrze przyjęty na poezja-polska.pl
jestem twoim
papierosem
powoli rodzi się w tobie
moja choroba
dojrzewałam długo
w słońcu
byś mnie mógł przez moment
rozpalić
w ciemną noc
ssać
drażnić
czerwony punkt
gaś, to już parzy
otwórz okno
nie można mieć
dymu
"ulotność"
PS. dobrze przyjęty na poezja-polska.pl
piątek, 20 czerwca 2014
trumna z hamakiem
W ramach bełkotu.
uwić gniazdo demonom
niech się bujają jak małpy
na wystruganych żerdziach
niech piją na umór tłuką butelki
nikt nie wezwie policji
pobłogosławiony burdel
zgoda na rozkwit niebytu bo
przecież to tylko ja
dzielenie na części popękanej całości
rozedrgany różowy hamak
sprzedawany wyłącznie z trumną
wyścielona błękitnym aksamitem
roztarganym
każdy demon ciągnie w swoją stronę
"cyrk niepodzielności (trumna z hamakiem)"
uwić gniazdo demonom
niech się bujają jak małpy
na wystruganych żerdziach
niech piją na umór tłuką butelki
nikt nie wezwie policji
pobłogosławiony burdel
zgoda na rozkwit niebytu bo
przecież to tylko ja
dzielenie na części popękanej całości
rozedrgany różowy hamak
sprzedawany wyłącznie z trumną
wyścielona błękitnym aksamitem
roztarganym
każdy demon ciągnie w swoją stronę
"cyrk niepodzielności (trumna z hamakiem)"
wtorek, 17 czerwca 2014
kołysanka dla serca
jestem białą flagą
zerwaną przez wiatr
nikt już jej nie pojmie
smukłym masztem
złamanym, opartym czubkiem o wrak
który go wykarmił
jestem zawodem jeńca
co nie ujrzał gwiazd
po wypuszczeniu z niewoli
zmarnowanym startem
gdy ulewny deszcz
zmywa linię mety
nie błagam o litość
nie należy mi się
nie proszę o czas
ciemnieje mi w oczach
lecz ratunek daj
komuś potrzebującemu
nie chcę już nic znaczyć
nie nadawaj nazw
temu, co się dzieje
nie szarp się i nie płacz
nie usłyszą cię
twoi przyjaciele
jestem tylko ja
kładę cię już spać
tutaj, w tym popiele
jeśli chcesz śnić, śnij
to nie moje sny
nie moje pragnienie
zostaw mnie tu i
nie budź mi się już
przestań być brzemieniem
obiecuję, że
już nie ockniesz się
złączysz z nieistnieniem
jeśli wiedzieć chcesz
czy to drugie też
czeka ten sam los
ono dawno śpi
nie śni mu się nic
to tylko wspomnienie
jestem kapitanem
tratwy w morzu piasku
uśmiecham się do burzy
wciska mi się w nos
szarobury proch
śpisz już, mam nadzieję
zerwaną przez wiatr
nikt już jej nie pojmie
smukłym masztem
złamanym, opartym czubkiem o wrak
który go wykarmił
jestem zawodem jeńca
co nie ujrzał gwiazd
po wypuszczeniu z niewoli
zmarnowanym startem
gdy ulewny deszcz
zmywa linię mety
nie błagam o litość
nie należy mi się
nie proszę o czas
ciemnieje mi w oczach
lecz ratunek daj
komuś potrzebującemu
nie chcę już nic znaczyć
nie nadawaj nazw
temu, co się dzieje
nie szarp się i nie płacz
nie usłyszą cię
twoi przyjaciele
jestem tylko ja
kładę cię już spać
tutaj, w tym popiele
jeśli chcesz śnić, śnij
to nie moje sny
nie moje pragnienie
zostaw mnie tu i
nie budź mi się już
przestań być brzemieniem
obiecuję, że
już nie ockniesz się
złączysz z nieistnieniem
jeśli wiedzieć chcesz
czy to drugie też
czeka ten sam los
ono dawno śpi
nie śni mu się nic
to tylko wspomnienie
jestem kapitanem
tratwy w morzu piasku
uśmiecham się do burzy
wciska mi się w nos
szarobury proch
śpisz już, mam nadzieję
poniedziałek, 9 czerwca 2014
szklanka straconego czasu
jeśli jest za późno dla ciebie
mój też odjechał.
pociąg, autobus, nie wiem
ostatni.
jeśli jest za późno
niech ci się przyśni
wielka podróż.
nie muszę tam być.
właściwie nie może mnie tam być.
urzeczywistniał mnie tylko ten ostatni
jeszcze jestem przed peronem
przystankiem
ale gdy zobaczę
wygasłą tablicę rozkładów
mam nadzieję, że znika się łagodniej
niż umiera.
mój też odjechał.
pociąg, autobus, nie wiem
ostatni.
jeśli jest za późno
niech ci się przyśni
wielka podróż.
nie muszę tam być.
właściwie nie może mnie tam być.
urzeczywistniał mnie tylko ten ostatni
jeszcze jestem przed peronem
przystankiem
ale gdy zobaczę
wygasłą tablicę rozkładów
mam nadzieję, że znika się łagodniej
niż umiera.
środa, 21 maja 2014
TORA TORA TORA
Wiersz ma dziesięć lat. Widział różne konkursy, np. Ikarowe loty. Początkowo zamiast TORA Japończycy krzyczeli w nim GLORIA, co było bardziej nieprzemyślane niż przewrotne. Zmieniło się po obejrzeniu filmu z 1970 roku.
A
oni krzyczą: TORA! TORA! TORA!
niby
ptactwo drapieżne zadzierając głowy
zaczepnie
ku nieznanym bogom
TORA!
z rozbitych samolotów
TORA!
z wraków statków
TORA!
z ziemi, powietrza i wody
TORA!
TORA! TORA!
wzbija
się pod niebo niczym krzyk padlinożerców
spływa
w łzach szczęścia krew z umazanych twarzy
padających
na kolana przed własną przebiegłością
TORA!
jak w gorączce powtarza echo
milkną
prawdziwe ptaki i milknie sprawiedliwość
woda
się czerwieni a niebo szarzeje
A
oni krzyczą TORA! TORA! TORA!
w
narzeczu bezlitości
płynie
pieśń zwycięska zwycięsko przez przegraną
białe
sępy o czerwonych oczach płoną spełnioną nienawiścią
pierwsze
błogosławieństwo ta ziemia ma za sobą
(dokonywany
powtórnie mojżeszowy cud
gdy
krzyczał ponad wodą: UWOLNIJ MÓJ LUD!!!)
płyń
krwi kropelko
wypłyń
z żywych oczu
zrób
coś
zagłusz
śmiech
dzieci bawiących się pod drzewem
pod
kwitnącą wiśnią
"Pearl Harbor"
piątek, 25 kwietnia 2014
piosenka Zefira
Napisana wiele lat temu w pewnej knajpie, w której zwykliśmy spędzać całe zimy. Jeden z moich przyjaciół, a raczej jego uczucie do dziewczyny, która odeszła z innym, było pierwszą inspiracją. Potem piosenka przekształciła się nieco pod wpływem innego natchnienia, a finalnie została przeze mnie "oddana" Zefirowi, jednemu z bohaterów mojego Pana Snów.
Twoja dziewczyna jest
patronką moich snów
ołtarz mam w kształcie jej ust
A rankiem mrok i chłód
i twoje pełne jej ręce
Przyjacielu, ulecz mnie
daj mi wieczny sen
Sny o niebie, sny o niebie
sny o niebie, daj mi sny o niebie
Twoje noce są
lamentem moich dni
w szaleństwie roję sobie ich smak
Chłonę każde słowo o niej
nienawidząc ich
Przyjacielu, uratuj mnie od piekła
podaruj mi raj
Sny o niebie...
piątek, 11 kwietnia 2014
ciężki kaliber
Wiersz sprzed wielu miesięcy, napchany symboliką. Tłumaczę tylko jedną, wyjątkowo piękną.
oto
moja góra Karmel
splamiona
zdobyciem przez Lady Lazarus
Jezus
miał uczniów
Judasz
miał synów
mój
Izrael płonie
Dolina
Śmierci zamarzła
góra
Karmel odsłania prawdę
nie
mogę tego wypościć
nie
ma już pustyń
Emerson
się nie mylił
oto
szklana ziemia*
„wina”
* Emerson rzekł: Popełnij zbrodnię, a ziemia stanie się szklana.
czwartek, 20 marca 2014
konkurs Polskiego Kulturalnego Podziemia
W porównaniu z innymi konkursami, a mam szerokie doświadczenie, PKP nie narzuca ograniczeń tematyczno-ilościowych itp., co się naprawdę ceni. Polecam
Ogłaszamy nowy konkurs literacki. Aby wziąć w nim udział należy przesłać zestaw 5 wierszy i/lub jedną prozę (w przypadku wysłania kilku zestawów, każdy należy wysłać w osobnym mailu). Tematyka tekstów jest dowolna. Konkurs trwa od 10.03.2014 do 09.04.2014 roku. Prace należy przesłać na adres pkpzin@gmail.com z dopiskiem "Konkurs Literacki" w formacie doc, docx, rtf, txt lub w treści maila. Jako, że jest to konkurs internetowy, godła nie są wymagane. Wybrane zestawy zostaną opublikowane na łamach PKPZin, a zwycięskie zostaną nagrodzone nagrodami ufundowanymi przez sponsorów, których loga można znaleźć na naszej stronie. Przewidujemy nagrodzenie trzech osób. Każdy może przesłać dowolną ilość zestawów. Laureatów poinformujemy o wynikach do 15.04.2014 roku. Zapraszamy.
Sponsorzy:
Butik Home
Blomus
Philippi
Nova
PO
niedziela, 23 lutego 2014
180 stopni
czyli
"apel wilczycy do psów"
spróbuj mnie zniewolić
skłonić do wycia za tobą
do niespełnienia bez ciebie
spróbuj mnie zmusić
bym była matką czegoś więcej
niż zniszczenia mordu i pożogi granic
spróbuj rzucić mnie na ziemię
wmówić mi jedną gwiazdę nocnego nieba
jedną głębię oczu niby ostatnią studnię świata
spróbuj nazwać poddaństwo chwałą
pozbawić świętej ziemi zdeptać splugawić
przekupić mnie za najpospolitszy grzech w dziejach
zyskam wyznawcę
w ileż darów uwielbienia
ubierają zamiast rozebrać kładą do stóp
tej nieugiętej nietkniętej której nie miał żaden
"apel wilczycy do psów"
spróbuj mnie zniewolić
skłonić do wycia za tobą
do niespełnienia bez ciebie
spróbuj mnie zmusić
bym była matką czegoś więcej
niż zniszczenia mordu i pożogi granic
spróbuj rzucić mnie na ziemię
wmówić mi jedną gwiazdę nocnego nieba
jedną głębię oczu niby ostatnią studnię świata
spróbuj nazwać poddaństwo chwałą
pozbawić świętej ziemi zdeptać splugawić
przekupić mnie za najpospolitszy grzech w dziejach
zyskam wyznawcę
w ileż darów uwielbienia
ubierają zamiast rozebrać kładą do stóp
tej nieugiętej nietkniętej której nie miał żaden
poniedziałek, 10 lutego 2014
smutne inspiracje nie muszą rodzić smutnych słów
"Elohim"
tak mocno wierzę w ciebie
że to chyba
nowa religia
świątynią twoją
się stałam
i ciszą
(tego nie można słowami
tylko ciszą)*
w życiorys
wpisz sobie
Elohim**
* Haśka Poświatowska
** hebr. bóg
tak mocno wierzę w ciebie
że to chyba
nowa religia
świątynią twoją
się stałam
i ciszą
(tego nie można słowami
tylko ciszą)*
w życiorys
wpisz sobie
Elohim**
* Haśka Poświatowska
** hebr. bóg
poniedziałek, 3 lutego 2014
mięso
Z bólu się majaczy. To poniżej to taki majak.
"krótki wiersz o początkach w branży wędliniarskiej"
moje miłości się bawią
w "hopki"
która się szybciej
wydynda
w sercu mam wyprzedaż
zgorzknienia
za manekiny robią
wisielce
i ciągle jakiś
wędliniarz
myli mi serce
z rzeźnią
aż w końcu mówię
"pal licho"
otwieram serce i piszę:
sklep mięsny
Wiersz wygrał konkurs Stella Polaris (jedna z trzech równorzędnych nagród, IV Fejsbukowy Konkurs Literacki), fanpejdź Stowarzyszenia: https://www.facebook.com/stowstellapolaris?ref=ts&fref=ts
"krótki wiersz o początkach w branży wędliniarskiej"
moje miłości się bawią
w "hopki"
która się szybciej
wydynda
w sercu mam wyprzedaż
zgorzknienia
za manekiny robią
wisielce
i ciągle jakiś
wędliniarz
myli mi serce
z rzeźnią
aż w końcu mówię
"pal licho"
otwieram serce i piszę:
sklep mięsny
Wiersz wygrał konkurs Stella Polaris (jedna z trzech równorzędnych nagród, IV Fejsbukowy Konkurs Literacki), fanpejdź Stowarzyszenia: https://www.facebook.com/stowstellapolaris?ref=ts&fref=ts
poniedziałek, 27 stycznia 2014
Przekora
O pisaniu.
Haśce kojarzyło się to z chorobą.
Jak gwiazda rodziła żar wtedy, gdy już nie dało się go znieść. Mi to się kojarzy z piciem.
Białe, czyste kartki zdają się zarzygane przez mój struty umysł. Zapruty tęsknotami serca.
W tworzeniu tkwi ostry ból, jakieś obłąkane, umysłowe konwulsje. Naprawdę przypominają torsje.
Ty musisz, MUSISZ i pochylasz głowę. Wyrzucasz to z siebie i przychodzi nieopisana ulga.
Mogłabym jakoś rzec górnolotnie, że to wycie wilka w sercu.
Że to głos wielkości przebija się przez skundloną małość.
Machać tymi frazesami jak Broniewski mojżeszową laską. Ale ja nie mam w tym żadnego wzniosłego aktu.
Przecież wszystkim można się za bardzo zachłysnąć.
Jeśli ludzie nie wyrzygują z siebie twórczości, nie przepychają przez udręczone palce opuchniętych myśli,
po prostu nie chleją świata na umór. Ja tak nie umiem.
Potrafię pić, ale nie jestem w stanie pohamować łaknienia świata.
*Mowa o Halinie Poświatowskiej oraz Robotniku z Radomia Broniewskiego.
Haśce kojarzyło się to z chorobą.
Jak gwiazda rodziła żar wtedy, gdy już nie dało się go znieść. Mi to się kojarzy z piciem.
Białe, czyste kartki zdają się zarzygane przez mój struty umysł. Zapruty tęsknotami serca.
W tworzeniu tkwi ostry ból, jakieś obłąkane, umysłowe konwulsje. Naprawdę przypominają torsje.
Ty musisz, MUSISZ i pochylasz głowę. Wyrzucasz to z siebie i przychodzi nieopisana ulga.
Mogłabym jakoś rzec górnolotnie, że to wycie wilka w sercu.
Że to głos wielkości przebija się przez skundloną małość.
Machać tymi frazesami jak Broniewski mojżeszową laską. Ale ja nie mam w tym żadnego wzniosłego aktu.
Przecież wszystkim można się za bardzo zachłysnąć.
Jeśli ludzie nie wyrzygują z siebie twórczości, nie przepychają przez udręczone palce opuchniętych myśli,
po prostu nie chleją świata na umór. Ja tak nie umiem.
Potrafię pić, ale nie jestem w stanie pohamować łaknienia świata.
*Mowa o Halinie Poświatowskiej oraz Robotniku z Radomia Broniewskiego.
czwartek, 2 stycznia 2014
to dobry dzień, by tęsknić
północny wiatr
ciągnie ciężki, grzechoczący ogon
przez wyłamane gdzieś drzwi
opukuję żebra
badam sztywniejące źrenice
uszczelniam niedomknięte okna snów
oni dokładają
do wielkich, hutniczych pieców
rozcierają moją skórę spoconymi dłońmi
na ustach
pojawia mi się lepki, gruby szron
ktoś bezskutecznie robi okład ze swych warg
drzwi
beznamiętnie tłuką w ścianę
zmarznięte drewno powoli pęka
"tęsknota"
Subskrybuj:
Posty (Atom)