Napisane na Woodstocku 2014.
Bas i alkohol płyną przez krew. Tańczą.
Ogłuszenie i uderzenia kleją się, zacieśniają
przestrzeń. Niewidzialni bokserzy
popędzający serca. Najprostsze z uniesień wybija
najwyżej.
W najsłodsze zmęczenie.
Próbować z cudzej skóry wyssać tlen. Chwile bez
dotyku odbierają powietrze.
Oddychać sobą i czuć się. Wewnątrz wypełnić się do
dreszczy.
Aż cierpnie nieznośnie pragnienie dnia. Rozszczepienie
zdaje się niemożliwością.
Nie kochać już żadnego innego ciepła.
Nie brnąć jak ćma w jakiekolwiek światło.
Zostać w ciemności i przylgnąć nawzajem.
Nacierać sobą, aż każdy nerw zapragnie symbiozy z
cudzym.
Zbudować tak pomost dla spotkania dusz. Spowodować
najpiękniejszą z degradacji.
Samowystarczalnych istot, które nieodwracalnie
w siebie wnikną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.