Niespecjalnie lubię ten wiersz, ale że został nagrodzony, to go wrzucę (żeby nie było, że taki ze mnie samozwańczy, wilczy bard). Napisany w liceum, otrzymał nagrodę I stopnia w 2009 roku; jest taki przyjemny, krakowski konkurs dla młodych poetów O Laur Jubilata (pomyliłam początkowo z łódzkim Moje Świata Widzenie, sorry), ale niestety, starców na studiach tam nie chcą.
"współczesność"
a gdyby dziś dziewica Maryja
powiła syna samą Boga do ludzi miłością
królowe ulic podarowaliby mu
broń naładowaną jakoby mirrą
a jeśliby nie chciał zabijać w imię Ojca swego
a czynił cuda i głosił orędzie
ludzkość niewierna bardziej niż Tomasz
nazwałaby go szaleńcem
i jakby tak przybić Jezusa do krzyża
- za mała liczba ofiar, by zainteresować media
więc wisiałby tam, aż przysypałby go śnieg
umarłby dopiero z zimna
Blog z poezją. Można zapożyczać, o ile tylko podpiszecie wiersze moim imieniem i nazwiskami. Magdalena Świerczek-Gryboś
piątek, 15 listopada 2013
po roguckiemu
Czasem piszę w ten sposób, nazywam to "po roguckiemu". Ten monolog powstał jakieś 3 lata temu, o sytuacji pomiędzy dwojgiem moich przyjaciół, która trwa do dziś. Sęk w tym, że ona nie chce tego zrozumieć, a on nie potrafi jej tego wytłumaczyć.
"zrozum"
"zrozum"
przyszłaś tu by prosić mnie zmarnowanym czasem o chleb
dla przyszłości
bo teraźniejszość to głód
zrozum
przekarmiony smutkiem nie łkałem nie upadałem pod te
krzewy róż wyrosłe kłującym pięknem słońcu na pociechę że niektórych ludzi nie
rozgrzeje
gładko go wydalałem z siebie stęchłą wódką z wypalonych
trzewi
serce bije głucho bo jak dzwon wydrążone wisi na
cmentarnej kaplicy wspomnień
nieustannie trwa pogrzeb mój lecz twój już dawno okrył
nieznośny smród gnijącej tęsknoty
zrozum
pochowałem cię pod uschniętą nagą wierzbą na której
mieszka jeden samotny kruk
nie potrafi latać a może nie chce więc wyrywa ze
skrzydeł mięso i tak żyje z niepokojem konsumując resztki własnej tożsamości
pochowałem twoje istnienie pod lekko obsuniętym niebem
litości do samego siebie
zrozum
nie jestem psem nie wyłem do księżyca nie spadałem w
niebo by się roztrzaskać o zawarte bramy bożego dobrobytu
lunatykowałem tylko miedzy świtaniem a zmierzchem by się
nocą budzić w lodowatej toni ciszy
zrozum
nie zabiłaś mnie więc nie rozgrzeszyłem cię
zostaw albo zostań na zawsze
"zima"
Nadchodzi ta właściwa, ale nie o niej jest wiersz. Był pisany gdzieś na początku lata, o wilku i wilczycy, którzy nigdy nie powinni się spotkać.
słońce pamięta
rozgrzewało piasek
zapierało dech
byśmy przekazywali sobie tlen
zbliżenie planet
dwie galaktyki
ściągnięte ku katastrofie
słońce chce zapomnieć
zrujnowane biosfery
białe niebo rozdartej drogi mlecznej
śnieg będący popiołem
czwartek, 14 listopada 2013
Na pierwszy ogień
To w zasadzie piosenka, która ma już 10 lat. Wystarczy ukrywania się, niech idzie w eter. Piszę ją, śpiewając :) To najprawdziwsze wilcze tęsknoty.
"Lament ku wolności"
Jestem wolny, jestem wolny
jestem wolny, jestem wolny
żyję jak król
pośród tych gór
wzbijam do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzy mnie głód
rozleję krew
to mój zew
wilczy trud
młode nakarmię
lubą przywołam
następnie zwołam
całą mą armię
ze stromych stoków
słońcem zalanych
jest nam dany
chłód potoków
bez pośpiechu
będziemy pić
a potem
śnić spokojnie na brzegu
Jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
lecz nagle huk
płoszy mój sen
szarpany kłem
psim kark mój
pod gradem kul
padają wilki
skowytów kilka
urwanych wpół
rozszarpują psy
dzieci me
tak jak mnie
kark pierwszy z nich
rzucam nim o pień
szukam wzrokiem lubej...
lecz ma luba
broczy krwią swój cień
jak gwiazd skowytem
dna rozpaczą sięgam
łamana strzelb potęga
mym za gardła chwytem
rzucam się na psy
trzy zagryzam naraz...
lecz dziesięć innych zaraz
zatapia we mnie kły
skarbu żył mych czerwień
wchłania śnieg
serca mego bieg
pies któryś przerwie
przez piękną sierść osaczony
choć winą niesplamiony
okrutnie poraniony
umarłem potępiony
żyłem jak król
pośród tych gór
wzbijałem do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzył mnie głód
rozlewałem krew
bo to był mój zew
wilczy trud
pod stromymi stokami
dom swój miałem
gdzie spokojnie spałem
z braćmi wilkami
Jestem martwy
"Lament ku wolności"
Jestem wolny, jestem wolny
jestem wolny, jestem wolny
żyję jak król
pośród tych gór
wzbijam do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzy mnie głód
rozleję krew
to mój zew
wilczy trud
młode nakarmię
lubą przywołam
następnie zwołam
całą mą armię
ze stromych stoków
słońcem zalanych
jest nam dany
chłód potoków
bez pośpiechu
będziemy pić
a potem
śnić spokojnie na brzegu
Jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
lecz nagle huk
płoszy mój sen
szarpany kłem
psim kark mój
pod gradem kul
padają wilki
skowytów kilka
urwanych wpół
rozszarpują psy
dzieci me
tak jak mnie
kark pierwszy z nich
rzucam nim o pień
szukam wzrokiem lubej...
lecz ma luba
broczy krwią swój cień
jak gwiazd skowytem
dna rozpaczą sięgam
łamana strzelb potęga
mym za gardła chwytem
rzucam się na psy
trzy zagryzam naraz...
lecz dziesięć innych zaraz
zatapia we mnie kły
skarbu żył mych czerwień
wchłania śnieg
serca mego bieg
pies któryś przerwie
przez piękną sierść osaczony
choć winą niesplamiony
okrutnie poraniony
umarłem potępiony
żyłem jak król
pośród tych gór
wzbijałem do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzył mnie głód
rozlewałem krew
bo to był mój zew
wilczy trud
pod stromymi stokami
dom swój miałem
gdzie spokojnie spałem
z braćmi wilkami
Jestem martwy
Subskrybuj:
Posty (Atom)