To w zasadzie piosenka, która ma już 10 lat. Wystarczy ukrywania się, niech idzie w eter. Piszę ją, śpiewając :) To najprawdziwsze wilcze tęsknoty.
"Lament ku wolności"
Jestem wolny, jestem wolny
jestem wolny, jestem wolny
żyję jak król
pośród tych gór
wzbijam do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzy mnie głód
rozleję krew
to mój zew
wilczy trud
młode nakarmię
lubą przywołam
następnie zwołam
całą mą armię
ze stromych stoków
słońcem zalanych
jest nam dany
chłód potoków
bez pośpiechu
będziemy pić
a potem
śnić spokojnie na brzegu
Jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
jesteśmy wolni, jesteśmy wolni
lecz nagle huk
płoszy mój sen
szarpany kłem
psim kark mój
pod gradem kul
padają wilki
skowytów kilka
urwanych wpół
rozszarpują psy
dzieci me
tak jak mnie
kark pierwszy z nich
rzucam nim o pień
szukam wzrokiem lubej...
lecz ma luba
broczy krwią swój cień
jak gwiazd skowytem
dna rozpaczą sięgam
łamana strzelb potęga
mym za gardła chwytem
rzucam się na psy
trzy zagryzam naraz...
lecz dziesięć innych zaraz
zatapia we mnie kły
skarbu żył mych czerwień
wchłania śnieg
serca mego bieg
pies któryś przerwie
przez piękną sierść osaczony
choć winą niesplamiony
okrutnie poraniony
umarłem potępiony
żyłem jak król
pośród tych gór
wzbijałem do chmur
okrzyk mój
jak młody bóg
przez knieje pędząc
panem będąc
gdzie szlak mych dróg
gdy zmorzył mnie głód
rozlewałem krew
bo to był mój zew
wilczy trud
pod stromymi stokami
dom swój miałem
gdzie spokojnie spałem
z braćmi wilkami
Jestem martwy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.