nie rozpadaj się na
złośliwy smutny deszcz wieczorny
tak jak ja
spokojnie niebem płyń
nie daj się rozwiać
trzymaj melancholię na wodzy
niech cię klei
w lepki stabilny kształt
jest taki ptak
co rano nurkuje przez moje serce
i samolot o dziewiętnastej pięć
wzdłuż kręgosłupa sunie mi
szybuję ku tobie
po śladach ich lotu
widują cię
jak drżysz samotnie na wietrze
wytrzymaj ja cię
oplotę ramionami
aż gromy
rozświetlą ziemię
odbierzemy spokój
cieniom
nim znikniemy jak cukier
w herbatach przemokniętych ludzi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.