piątek, 15 listopada 2013

po roguckiemu

Czasem piszę w ten sposób, nazywam to "po roguckiemu". Ten monolog powstał jakieś 3 lata temu, o sytuacji pomiędzy dwojgiem moich przyjaciół, która trwa do dziś. Sęk w tym, że ona nie chce tego zrozumieć, a on nie potrafi jej tego wytłumaczyć.


"zrozum"


przyszłaś tu by prosić mnie zmarnowanym czasem o chleb dla przyszłości
bo teraźniejszość to głód
zrozum
przekarmiony smutkiem nie łkałem nie upadałem pod te krzewy róż wyrosłe kłującym pięknem słońcu na pociechę że niektórych ludzi nie rozgrzeje
gładko go wydalałem z siebie stęchłą wódką z wypalonych trzewi
serce bije głucho bo jak dzwon wydrążone wisi na cmentarnej kaplicy wspomnień
nieustannie trwa pogrzeb mój lecz twój już dawno okrył nieznośny smród gnijącej tęsknoty
zrozum
pochowałem cię pod uschniętą nagą wierzbą na której mieszka jeden samotny kruk
nie potrafi latać a może nie chce więc wyrywa ze skrzydeł mięso i tak żyje z niepokojem konsumując resztki własnej tożsamości
pochowałem twoje istnienie pod lekko obsuniętym niebem litości do samego siebie
zrozum
nie jestem psem nie wyłem do księżyca nie spadałem w niebo by się roztrzaskać o zawarte bramy bożego dobrobytu
lunatykowałem tylko miedzy świtaniem a zmierzchem by się nocą budzić w lodowatej toni ciszy
zrozum
nie zabiłaś mnie więc nie rozgrzeszyłem cię
zostaw albo zostań na zawsze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.