Nie o wilkach, a o "psach" tym razem.
śmieszny jestem
taki pewny i zaangażowany
potem napruty, żeby się pozbyć stresu
wołam
morda, wy kundle! to jest prawda!
później wkładam łeb do sedesu
ten bulgot
nieść bym chciał ku morzu
co w szambie kończy swe istnienie
i w niebo
wciąż posyłam groźby
a chmury zgodnie szczą na ziemię
bałagan!
wrzeszczę, gdy nad ranem
spuchnięte psie ślepia jakoś otworzę
i wszystko
szare, jak wczoraj, jak jutro
pies wszak nie widzi w żadnym kolorze
"nie-bunt codzienny"
PS. wiersz bardzo dobrze przyjęty na portalach literackich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.